bo

START AKTUALNOŚCI BIOGRAFIA KONCERTY DYSKOGRAFIA MULTIMEDIA PRASA KONTAKT FACEBOOK MYSPACE PRESSROOM

Już myślę o swojej trzeciej płycie
rozmowa z Przemkiem Dziubłowskim
Życie Warszawy, 14.02.2008

Czy często zdarza Ci się grać dwa koncerty tego samego dnia, jeden po drugim?

Nieczęs
to, ale dziś tak właśnie będzie. W Akwarium mamy kolejny przystanek na trasie promującej moją płytę Wolno, a wcześniej z okazji nowego święta narodowego - Walentynek - towarzyszę Annie Marii Jopek w tradycyjnym już koncercie w Jazz Cafe w Łomiankach.

Szykuje się wieczór nastrojowej muzyki dla zakochanych...

Nie do końca. Walentynkowe koncerty Anny Marii w Łomiankach, które odbywają się już od lat pięciu, mają swój spontaniczny, niepowtarzalny klimat. A to ze względu na skład - raz towarzyszyliśmy jej tylko ja i Henryk Miśkiewicz, a to ze względu na instrumenty - był koncert kiedy graliśmy na suszarce do włosów, grzechotkach czy durszlaku. Tam zawsze czeka jakaś niespodzianka, dlatego cieszę się, że udało się mi pogodzić te dwa koncerty. Co prawda do Jazz Cafe już nie ma biletów, ale do Akwarium jeszcze można się dostać, więc zapraszam.

Właśnie zagrałeś ponad 20 koncertów, dzień po dniu, promując Twoją drugą solową płytę. Jakie kontrasty zaobserwowałeś, występując w bardzo różnych częściach Polski?

Graliśmy w różnych miejscach: w wielkiej sali w Gnieźnie, malutkiej w Sosnowcu i w teatrze, i w klubiku. Nieco obawiałem się, że  przyciszony nastrój i zwolniona dynamika, nie zawsze trafią do słuchaczy. Że muzyka, która sprawdza się w domowym zaciszu, przy kominku, nie porwie słuchacza na koncercie. Obawy były niepotrzebne - muzycy, których zaprosiłem są kreatywni, nie ograniczyliśmy się więc do balladowych klimatów, a ludzie zawsze wychodzili zadowoleni. Ja też, zwłaszcza, że graliśmy dużo trudniejszy materiał niż na płycie i okazało się, że ludzie wcale nie oczekują łatwej i szybkiej satysfakcji.

Gdzie się grało najlepiej?

Najlepiej gra się w Jazz Cafe w Łomiankach. Właścicielom tego klubu udało się wytworzyć pozytywny snobizm na to miejsce. Bilety na mój koncert tam sprzedały się w ciągu trzech godzin. Tam jest ekstremalna wymiana energii między entuzjastycznie nastawioną publicznością a artystami, którzy takich koncertów nie zapominają.

Klubów jazzowych w Warszawie jest chyba za mało?

Absolutnie, jak na dwa miliony ludzi przydałoby się jeszcze kilka. Cóż, ten najlepszy jest na obrzeżach stolicy, nowe Akwarium to miejsce dla ludzi z zasobnym portfelem i wciąż wiele osób nie wie. W Tygmoncie, któremu stołeczny jazz wiele zawdzięcza, jest z kolei odwrotnie - wstęp jest darmowy, a ja uważam, że za koncert trzeba płacić, bo w ten sposób szanuje się własność intelektualną artysty.

Twoje dwie solowe płyty to dwie różne bajki. W której czujesz się lepiej: w tej wyciszonej, nastrojowej i akustycznej z Wolno czy bardziej dynamicznej i elektrycznej z pierwszego NAPa?

Przede wszystkim nie cierpię się nudzić. Już myślę o tym, co zrobię na trzeciej płycie. Chciałbym, by było to coś jeszcze innego. A gdzie się lepiej czuję? Wywodzę się na pewno z grania elektrycznego, ale granie na  gitarze akustycznej daje dużo satysfakcji, zwłaszcza gdy gra się na żywo, więcej improwizując.

Nie jesteś jazzowym purystą, jako muzyk sesyjny brałeś udział w nagraniu niezliczonej liczbie płyt popowych. W ubiegłym roku współkomponowałeś świetny debiut Karoliny Kozak i zagrałeś na nim. Czy biorąc udział w takich projektach, idziesz ze sobą na jakiś kompromis?

Nie, po prostu nudziłbym się, gdyby grał tylko jazz. Płyta, którą skomponowaliśmy razem z Karoliną rzeczywiście może się podobać. Żeby było jasne - taki materiał to nie jest dla mnie skok na kasę, to także artystyczne wyzwanie: dziewczyna fajnie śpiewa, ma pomysły, a ja muszę się do niej kreatywnie dostosować - to jest to. Teraz kończę pracę nad płytą z Dorotą Miśkiewicz, którą także współkomponuję.

Z Dorotą jesteś związany także prywatnie. Czy muzyka przenika przez całe Wasze życie, czy czasem mówicie sobie: dziś o niej nie będziemy rozmawiali?

Muzyka przenika przez nasze życie, ale bez przesady - kiedy oglądamy film na DVD nie rozmawiamy o płycie. Ale życie lekkie nie jest - muzyka to praca na pełen etat, ciągłe podróże, tempo, stres. Ja to lubię.

Marzysz, żeby z kimś zagrać?

Nie mam takich myśli, może dlatego, że mam szczęście zazwyczaj grać ze wspaniałymi muzykami, tak jak choćby tę trasę: z Michałem Tokajem, Robertem Kubiszynem i  Michałem Miśkiewiczem. Grywałem i z wielkimi muzykami z zagranicy. To trochę zmieniło moje podejście: kiedyś podniecałem się; że jak bym zagrał z tym a z tym, to by dopiero było. Teraz kiedy grałem choćby z Patem Methenym, rozumiem, że nieważne z kim grasz, ważne jest tylko muzyczne porozumienie. Natomiast, na płycie chciałbym zobaczyć muzyka, który gra w chmurach - Wayne'a Shortera.  Niestety, nie jestem w tej sprawie wielkim optymistą.



© 2005-2013 www.marekNAPiórkowski.com
design
© webmaster@mareknapiorkowski.com
fotografie
©
Rafał Masłow